Strona wydawnictwa IDAM

Spektakl "CHAM"

Tematyka przedstawienia


Czy w Polsce istniało niewolnictwo? Niestety, istniało. I to na skalę niewyobrażalną!
W każdej społeczności prędzej czy później dochodzi do wyodrębnienia grupy przywódczej, która narzuca swoją wolę pozostałym osobom. Bywają różne formy i sposoby sprawowania przejętej władzy (poczynając od tych bardziej demokratycznych i liberalnych, a na tyranii i zamordyzmie kończąc). W utrzymaniu władzy niezbędny jest aparat przemocy, zasilany przez jednostki chętne porzucić skrupuły moralne dla wymiernych korzyści materialnych oraz zajęcia miejsca po "właściwej" stronie podzielonego społeczeństwa. Pomocne, a nawet zalecane, bywa również odwoływania się do sił nadprzyrodzonych jako źródła prawa do sprawowania władzy, a także tumanienie podwładnych i ich rozpijanie. Obawiam się, że myśl zawartą w poprzednim zdaniu można odnaleźć również we współczesnych przejawach życia.
Wróćmy jednak do kwestii podstawowej, czyli niewolnictwa w Polsce. Wyodrębnienie spośród wolnych i równych sobie ludzi warstwy sprawującej władzę (mowa o drużynie książęcej) oraz stopniowe specjalizowanie się ludności w pracach zapewniających środki do przetrwania spowodowało powolne (lecz nieuchronne) rozchodzenie się losów rządzących i poddanych. Z upływem wieków nakładane na tych ostatnich świadczenia i daniny rosły w miarę napływających z Zachodu nowinek gospodarczych, jak choćby trójpolówka czy folwark. Otwarcie żyznych polskich ziem na handel zbożem (głównie za pośrednictwem gdańskich kupców, czego materialnym dowodem jest piękno miasta nad Motławą) stało się przyczyną haniebnej "eksploatacji" warstw wieśniaczych. Chłop zatracił resztki swobód, a właściciel majątku stał się panem jego życia i śmierci (i to w dosłownym znaczeniu, bo chłop utracił prawo odwoływania się od pańskiego wyroku). Rosnące wymiary pańszczyzny, których szlachta nie chciała ograniczać w stanowionym przez siebie prawie (któż bowiem sam i dobrowolnie rezygnowałby ze źródła majątku), upodliły i doprowadziły do nędzy olbrzymią część społeczeństwa. Gdy jedni gardłowali na sejmach i z coraz mniejszą ochotą chwytali za oręż, drudzy w tym czasie zmieniali się w bydło. Mieszczanie trzymali się z boku, drżąc ze strachu o własne prerogatywy (zwłaszcza od czasu przymusowego wykupu urzędów wójtowskich), a jeszcze inna grupa społeczna nawoływała do ładu, spokoju i pilnowania porządku narodzonego z woli Boga (sama przy okazji nie gorzej od innych eksploatując swoich poddanych, z tą tylko różnicą, że ze słowem bożym na ustach). W takich mniej więcej realiach społecznych rozpoczyna się nasza opowieść...
Tegoroczna propozycja naszej grupy teatralnej składa się w zasadzie z dwóch różnych opowieści, złączonych wspólną scenografią oraz (dość luźno) postacią Pawła Kobyckiego. Akt pierwszy to próba przedstawienia kilku epizodów z życia wsi pańszczyźnianej (los sieroty, wielodzietne rodziny, branka do carskiego wojska). Będziemy też świadkami narodzin miłości i wiejskiego wesela, by potem życzyć młodej parze, aby... żyli długo i szczęśliwie.
Akt drugi oparty jest na wątkach zaczerpniętych z niesłusznie zapomnianej powieści Elizy Orzeszkowej. Walka Pawła o uratowanie duszy Franki nie jest wcale naiwna. Wynika ona z głębokiej potrzeby zachowania ludzkiej godności - wbrew warunkom, wbrew ludzkim podszeptom, wbrew samej France wreszcie. Kierowani egoizmem, zapatrzeni w siebie i swoje tylko potrzeby, wyzbyliśmy się odczuwania konieczności wyciągania ręki ku tym, którzy są w potrzebie. Eliza Orzeszkowa swoją powieścią "CHAM" nie obudziła sumienia świata, nam też się to nie uda. Nie zwalnia nas to jednak z konieczności przypominania o tym, że nie żyjemy tylko dla siebie. Pamiętajmy o tym, gdy przyjdzie spojrzeć w lustro.
Współorganizatorem spektaklu jest Miejski Dom Kultury w Kole.